O wolności tylko łatwo się mówi…

Wolność, swoboda, niezależność. To podstawowe wartości, którymi kieruję się w życiu zawodowym.

Lubię decydować o sobie, mieć wolność wyboru:

  • czy pracuję z biura, czy z domu,
  • czy robię sobie miesięczny urlop, czy pracuję intensywnie przez kilka miesięcy bez chwili wytchnienia,
  • czy zaczynam o ósmej rano i kończę o czternastej, czy śpię dłużej, ale pracuję do wieczora.

Takich przykładów mógłbym podać więcej. Myślę jednak, że już wiesz, o co mi chodzi.

O wolności łatwo się mówi, ale trudniej się do niej dochodzi. Mimo, że zawsze stawiałem na niezależność, co najmniej kilka razy podejmowałem decyzje, które ją podkopywały, np.:

  • zatrudniłem początkujących prawników do przyuczenia,
  • wynająłem biuro, które osobiście otwierałem o 7:40 i zamykałem o 16:10.

Nie przyniosło to nic dobrego. Frustracja, niezadowolenie, zastanawianie się czy już tak będzie zawsze i czy faktycznie tak musi wyglądać kancelaria.

Jak z tego wybrnąłem? Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że wszystko zrobiłem sam. Pomogły okoliczności. Z pozoru niesprzyjające, ale jednak jakby starające się przywrócić mnie na tory większej niezależności.

Zaczęło się od tego, że musiałem opuścić biuro, które wynająłem. Przegrałem walkę z uciążliwym sąsiadem.

Powrót z biurem do mieszkania wymusił przejście na pracę zdalną. Okazało się, że jest to jak najbardziej możliwe.

Współpraca z mało doświadczonymi prawnikami nadal jednak doskwierała. Zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzałem na wyjaśnieniach i poprawianiach. Przeprowadziłem więc rekrutację na prawnika w pełni samodzielnego.

Finalnie rozstałem się z ostatnim młodszym prawnikiem, stawiając wyłącznie na ekspertów-podwykonawców.

Wszystkie te doświadczenia nie należałby do najprzyjemniejszych. Ale przeszedłem przez nie. Zachęcam cię do refleksji czy i u ciebie są jakieś obszary, z których nie jesteś w pełni zadowolony. Być może warto coś zrobić. Dla przyszłej wolności i swobody.